W POSZUKIWANIU PARADYGMATU NOWEJ SZKOŁY
Opublikowano: Autor: Lech MankiewiczMówi się często że szkoła, która powstała 200 lat temu, powstała by nauczyć masy dyscypliny, posłuszeństwa autorytetom i podstawowych umiejętności czytania, pisania i liczenia, inaczej mówiąc wyposażyć je w umiejętności konieczne do zajęcia miejsca przy maszynie w fabryce albo w szeregu w armii. Mniej zwraca się uwagę na to, że w ten sposób ówczesna szkoła działała w synergii z panującymi wówczas realiami ekonomicznymi i społecznymi i że pomagała kolejnym generacjom uczniów posiąść umiejętności, które dawały im szansę na w miarę normalne życie.
Jeśli spojrzeć na dzisiejszą edukację publiczną z tej perspektywy, to na pewno nie można powiedzieć, by nadal pełniła tę rolę. Świat poza murami szkoły zmienił się i nadal szybko się zmienia, pod ciśnieniem zmian, jakie do ekonomii i stosunków społecznych wprowadziły technologie informacyjne. Nie smartfony i tablety, ale technologie informacyjne, które radykalnie zmieniły warunki prowadzenia biznesu, oczekiwania klientów, łańcuchy wartości w przedsiębiorstwach, możliwości dostępu i wykorzystania informacji. W dodatku, w tym wyścigu startujemy z gorszych pozycji. Jeśli chcemy, by nasza młodzież umiała się odnaleźć w tym nowym, wspaniałym świecie, musimy stawić czoła następującym problemom:
- żyjemy w świecie, w którym radykalnie obniżyła się bariera dostępu do wiedzy. Nawet w Polsce istnieje kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt projektów pozwalających dowiedzieć się podstaw, na przekazywaniu których nasz system edukacji spędza większość czasu (myślę o tradycyjnej wiedzy z dziedziny arytmetyki, algebry, geometrii, nauk ścisłych),
- istnieje dramatyczna różnica pomiędzy skalą tego dostępu w przypadku krajów anglojęzycznych i nie-anglojęzycznych. Uczeń w USA, Anglii, ale także w Szwecji czy w Indiach (największy anglojęzyczny kraj na świecie) bez trudu znajdzie informację o wyczynach SpaceX, poprzez Additive Manufacturing, a na Blockchain i AI kończąc. W Polsce te informacje, jeśli w ogóle dostępne, to jedynie wyrywkowo, w niewielkiej skali i w niewielu wariantach. W naszej sytuacji musimy wykonać gigantyczny wysiłek by z jednej strony przekonać Polaków do nauki angielskiego, a z drugiej strony do korzystania z tych zasobów tam, gdzie są, czyli w anglojęzycznym internecie, oraz zwiększyć dostępność, przynajmniej podstaw, przez tłumaczenie na język polski,
- zasoby to nie wszystko. Zmienia się sposób i cel kształcenia, staje się w coraz mniejszym stopniu treningiem podstawowych umiejętności a coraz bardziej formacją do samodzielnego życia poza murami szkoły. Szkoła musi nauczyć się pomagać uczniom zrozumieć świat, który widzą i rozwinąć cechy i umiejętności, jakich będą potrzebować. Młodzież musi z jednej strony dojrzeć, zrozumieć siebie, potem zbadać i zrozumieć świat skonfrontować się z koniecznością stawienia mu czoła, a dopiero potem może sensownie zabrać się za zdobywanie “twardych” umiejętności. Mówiąc obrazowo, pozornie “zwalniamy” (tak będzie to widzieć zwolennik wczesnej nauki umiejętności “twardych”) by potem móc “przyspieszyć” - gdy przyjdzie czas na zdobywanie wiedzy w wybranym kierunku, w którym trygonometria jest niezbędna,
- znane od lat wyrażenie “miękkie umiejętności” nie oddaje tego, o co chodzi. Oprócz umiejętności komunikacyjnych, wchodzenia w relacje, współpracy, dzisiaj w życiu nie sposób dać sobie rady bez cech takich, jak poczucie własnej wartości, zaufanie do własnych możliwości, obycie, zrozumienie i umiejętność wyciągania wniosków z porażek, obycie ze zmianą, brak lęku przed nieznanym czy niezrozumiałym, odwaga do wyciągania wniosków z obserwacji rzeczywistości, odwaga do podejmowania decyzji i rozwaga przy ich realizowaniu. Dużo lepiej, pasuje tutaj słowo “mądrość” jako oczekiwany rezultat kilkunastu lat spędzonych w szkole,
- powyższe wymagania prowadzą do konieczności przemyślenia i filozofii i metody publicznej edukacji. Jeśli celem ma być rozwój uczniów, musimy zaakceptować, że będą się rozwijać w różnym tempie i w różnych kierunkach. Trzeba stawić czoła faktom: forsując równość polegającą na tym, że każdy uczy się tego samego, tak samo i w tym samym tempie, wywołujemy nerwice szkolną w tych dzieciach, które akurat potrzebują do opanowania danego materiału mniej czasu i w tych, które potrzebują go więcej i marnujemy potencjał i jednych i drugich. Bezwzględnie rozumianą równość przyjdzie więc zapewne zastąpić równością szans. Starając się dotrzeć do każdego ucznia, nie unikniemy powrotu do dziedzin tradycyjnie uznawanych współcześnie za nieważne, takich jak np. różne formy wyrazu przez sztukę,
- niezbędne będzie holistyczne spojrzenie na ucznia, także na jego emocje i włączenie do zadań szkoły nawiązanie dialogu w tej sprawie,
- coraz istotniejsze staje się zagadnienie pracy, sensu pracy jako czynnika w pierwszym rzędzie spajającego społeczność a dopiero potem źródła utrzymania - w przygotowaniu do nieuniknionych zmian związanych ze stopniowym wygaszaniem zawodów zastępowalnych przez maszyny i rozwiązaniami typu dochodu gwarantowanego;
- wzmocnienie poczucia własnej wartości i wiary we własne możliwości wymaga przeanalizowania systemu ocen i sprawdzianów, w poszukiwaniu rozwiązań, które nie będą powodować upokorzeń i budować wiarę, zamiast niewiary we własne możliwości umysłowe;
- last, but not the least, Polska posiada stosunkowo liczną kadrę innowacyjnych, rozumnych nauczycieli, gotowych na podjęcie powyższych wyzwań, a także własne osiągnięcia pedagogiczne, takie jak np programy nauczania matematyki jako relacji pomiędzy pojęciami, znane z tzw. Bydgoskiego Bąbla. Biorąc pod uwagę, że wiele innych krajów ma podobne kłopoty, a nie posiada tego kapitału, możemy spojrzeć w przyszłość z umiarkowanym optymizmem, pod warunkiem jednak, że zabierzemy się do roboty.
Dr hab. Lech Mankiewicz - fizyk, astrofizyk. Obecnie dyrektor Centrum Fizyki Teoretycznej PAN. Założyciel i prezes fundacji Edukacja dla Przyszłości. Ambasador i koordynator projektu Khan Academy po polsku.